Pranie padów w zasadzie niczym nie różniłoby się od prania czapraków, gdyby nie fakt, że zdarza się, iż po wyjęciu padu z pralki przeobraża się on w zbita kulę, na dodatek całą w smugach, jakby zaciekach. W żargonie mówi się, że pad „się spurchlił”, ale na ogół da się tego uniknąć, piorąc go w temperaturze nie wyższej niż 300C. Jeśli natomiast pad pochodził z wadliwej partii, co już zdarzało się na polskim rynku, to nic nie pomoże i jeśli nie uda się go reklamować, to trzeba próbować rozłożyć go na mokro w pożądany kształt, a następnie przeprasować przez czystą szmatkę. Na pewno poprawi to jego wygląd do następnego prania. Jednak nie należy z góry zakładać najgorszego.
Standardowo najlepiej prać pad dość często, aby nie zdążył się zanadto zbrudzić. Można wtedy spokojnie nastawiać automat na krótki program. Nie ma też potrzeby wcześniejszego namaczania czy wstępnego, ręcznego prania. Lepiej jednak, w przypadku padów, nie wkładać do pralki niczego więcej, a już na pewno nie kolejnego padu, ponieważ najpewniej przy dwóch sztukach nie będą one dobrze wypłukane. Dobrze sprawdza się system, w którym pad od zewnętrznej strony dotyka bębna pralki, a w środku umieszczone są inne sprzęty, jak ochraniacze czy kalosze. Poza tym znacznie lepiej od proszku spisuje się płyn do prania. Nie pozostawia zacieków i równomiernie czyści pad. Natomiast płyn do płukania jest sprawą indywidualną, jednak nie ma konieczności jego używania. Niektórzy sądzą też, że przy koniach powinno się maksymalnie ograniczyć detergenty, aby nie narażać ich na uczulenia czy świąd skóry.
Pad najlepiej suszyć w wietrznym miejscu, na dworze czy na balkonie, koniecznie wewnętrzną stroną do słońca. W przeciwnym razie może wyblaknąć i nigdy nie odzyska pierwotnego koloru.
Źródło: „Konie i Rumaki”, autor: Piotr Filipiuk.